Dalej nie za bardzo mam czas aby rozwinac ten watek bo dzisiaj czyli 19.03 jade do SaPa, znowu nocnym pociagiem, mam nadzieje ze tym razem z mniejszymi przygodami.
Ale jeden nowy wpis jest dosc obszerny, wiec mam nadzieje ze mi wybaczycie, a jutro jak dorwe jakiegos kompa (niestety nie moge umieszczac tutaj wpisow ze swojego telefonu), postaram sie nadrobic.
Kompa na spokojnie udalo mi sie dorwac po 6 dniach, ale skoro obiecalam to uzupelniam. Wycieczka do Halong Bay byla bardzo spokojna, dobrze zorganizowana i w jak najbardziej przyzwoitych warunkach. Nocowalam jedna noc na statku i w zwiazku z tym, iz nie bylo innych samotnych podroznikow dostalam samodzielny pokoj bez dodatkowej oplaty. W ciagu dnia zwiedzalismy jaskinie na jednej z wysp a potem plywalismy na kajakach. Wieczorem, po kolacji nie obeszlo sie bez wieczoru z karaoke, co bylo zabawne w tak miedzynarodowym i zroznicowanym wiekowo towarzystwie.
Podczas tej wyprawy zaprzyjaznilam sie z para Francuzow, ktorzy pomagali mi obalac mity o tym, ze Francuzi nie umieja i nie chca mowic po angielsku. Wspolnie doszlismy do wniosku, ze kazdy z nas woli rozmawiac w jezyku, w ktorym czuje sie pewniej, dlatego ja rozmawialam z nimi po angielsku, bo moj francuski kosztowalby mnie o wiele wiecej wysilku.
Zatoka jest przepiekna, tylko niestety ja nie trafilam z pogoda i widocznosc nie byla najlepsza, przez to zdjecia sa takie sobie. Mialam zamiar kupic pocztowki z jakimis pieknymi zdjeciami stamtad, ale ostatecznie porzucilam ten pomysl.