Do Hanoi dotarlam o 16:30, czyli 12 godzin pozniej niz planowalam. Pokrzyzowalo to troche moje plany, poniewaz w zwiazku z tym iz moja wietnamska wiza jest wazna jedynie do 18 marca mialam zamiar ja w Hanoi przedluzyc. Jednak z powodu tego, ze moglam zaczac to zalatwiac dopiero wieczorem, planowany najszybszy zwrot mojego paszportu moglby nastapic dopiero w piatek. A do piatku w tym miescie nie chialo mi sie czekac, wiec postanowilam zostac nielegalnie w Wietnamie, poinformowana wczesniej, ze kara jaka bede musiala zaplacic na granicy jest mniej wiecej tej samej wartosci co oplata za przedluzenie wizy zalatwione przez agencje. Nie wiem czy decyzja, ktora podjelam jest sluszna, najwyzej zamkna mnie gdzies na granicy, zawsze to jakas przygoda, ale jak uslyszalam ze musza wyslac moj paszport do Sajgonu, czyli 2000km na poludnie, a potem slyszalam opowiesci ze ktos mial czekac 3 dni na przedluzenie wizy, a w efekcie dostal paszport spowrotem po tygodniu, stwierdzilam, ze nie jest to calkiem glupie nie zalatwiac przedluzenia.
Hanoi przywitalam tez lekkim rozdraznieniem nerwowym, ktore bylo spowodowane zapewne zmeczeniem tak dluga podroza. Im dluzej jestem w tym kraju, tym mniej mam cierpliwosci do ludzi tu mieszkajacych, zwlaszcza w tak duzym miescie jak Hanoi.
Dlatego zostalam tylko jedna noc a na nastepny dzien wybralam sie na wycieczke do zatoki Ha Long.
Z anegdotek: w hotelu, w ktorym mieszkalam nie zamykaly sie drzwi, ale tak wogole, wiec na noc postanowilam je zastawic telewizorem i spalam w korkach do uszu bo za oknem panowal halas do pozna; o 7 rano z glosnikow zamontowanych na ulicach zaczal sie wydobywac tak jakby apel poranny po wietnamsku, polnoc jest zdecydowanie bardziej komunistyczna niz poludnie ;)
Z wszystkich miast, ktore odwiedzilam w Wietnami, Hanoi podobalo mi sie najmniej i tez najmniej w nim zwiedzilam. W zasadzie spedzilam tu tylko dwa wieczory i wieksza czesc dnia w piatek (19.03.2010). Do Mauzuleum Ho Chi Minh'a nie moglam pojsc bo w piatki jest zamkniete, wiec wybralam Muzeum Wiezenia Hoa Lo (sarkastycznie nazywane "Hanoi Hilton") i Temple of Literature. Wiezienie bardzo sugestywnie przedstawialo jak Francuscy kolnialisci dreczyli narod Wietnamski oraz jak Wietnamczycy wspaniale traktowali zolnierzy Amerykanskich, ktorzy byli w nim przetrzymywani, w zadnym komunistycznym kraju nie moze obejsc sie bez propagandy, a my chyba wiemy o tym bardzo dobrze. Swiatynia tez nie zrobila na mnie wrazenia, to juz ciekawsza byla Cytadela w Hue. Przez to obrazenie na stolice nie zrobilam w niej duzo zdjec, zreszta nawet jak bym chciala pogoda nie byla zbyt fotogeniczna.