Sajgon zwiedzalam dzisiaj i wczoraj. Zaliczylam Muzeum Pozostalosci Wojennych, Palac Niepodleglosci, Ogrody Botaniczne, Zoo, Targ w centrum miasta i ten w Cholon. Na wiecej nie mialam sily, bo dzisiaj o 14 myslalam ze zasne na lawce i rozplyne sie przy okazji z goraca.
Zdaje sie ze kiedys pisalam o tym jak przyzwyczajalam sie do ruchu ulicznego w Kambodzy. Teraz wiem ze tamto to byl pikus. Tutaj momentami naprawde boje sie ze cos mnie rozjedzie. Jezdzenie na motorze z tubylcami tez przyprawia o zawrot glowy, juz dzisiaj w myslach liczylam wszystkie swoje polamane kosci (nie martw sie Mamo!).
Sajgon mnie zachwycil. Bardziej niz Phnom Penh. Fakt, ze moze chaos ktory tu panuje nie nalezy do najprzyjemniejszych, ale miasto noca wyglada po prostu cudownie. Do tego ta pelnia ksiezyca. Przez to ze jest tez duzo ludzi na ulicach czlowiek nie czuje sie jedynym zachodnim turysta. Choc dzisiaj w Cholon mialam watpliwosci czy mieszkancy czesto widza turystow ;) Do moich ulubionych obrazkow z miasta naleza zwoje przewodow energetycznych, ktore zaprzeczaja wszystkiemu co do tej pory wiedzialam o tego typu instalacjach.
Jak na razie Wietnam jest i drozszy i tanszy od Kambodzy. Noclegi sa drozsze, ale jedzenie moze byc tansze.
Z ciekawostek: w Wietnamie nie mozna kupic w sklepie oryginalnego przewodnika Lonely Planet o tym kraju, dowiedzialam sie tego w firmowym sklepie z przewodnikami, podobnozabroniony jest import przewodnikow o Wietnamie. Na pocieszenie piracka wersje mozna kupic na kazdym rogu.
Jutro ruszam na zorganizowana, 2 dniowa wycieczke po Delcie Mekongu, wiec pewnie odezwe sie dopiero jak wroce.