W Battambang spedzilam jeden caly dzien i jeden caly wieczor. Z tych dwoch wieczor byl lepszy, bo w dzien bylo okropnie goraco a ja kolejny raz wybralam sie na rower i spalilam sobie plecy (sic!). A co dzialo sie takiego ciekawego wieczorem ? Spotkalam na obiedzie Kanadyjczyka z naszej lodki, przysiadl sie do mnie, pogadalismy i szybko okazalo sie ze bedzie to mocno filozoficzno-egzystencjalna wymiana mysli. Dowiedzialam sie ze ow czlowiek podrozuje 30 lat, czyli tak na oko wieksza czesc swojego zycia, medytuje i ogolnie ma mocno relatywistyczne podejscie do wszystkiego. Bylo interesujaco. Udalismy sie na drinka do Riverside Balcony, knajpa nad rzeka w prawdziwie kolonialnym stylu, bardzo klimatyczna. Tam dolaczyli do nas chlopcy tez z naszej lodki i mieslismy ciekwy wieczor wymiany pogladow o podrozach, historii, wojnach, ludziach, decyzjach i pomaganiu innym. Byl to moj najlepszy wieczor spedzony w Kambodzy i pisze to pelnym przekonaniem.
Nastepny dzien czyli 27.02 spedzialm od 7:30 do 21:30 w autobusie najpierw z Battambang do Phnom Penh a potem dalej do Ho Chi Minh City czyli dawnego Sajgonu.
Zebyscie nie mysleli ze np czekalam 6 h na przesiadke. Nie, nie, ta poszla calkiem sprawnie w niecala godzine. Zobaczycie na mapie ile to jest km ale jedno wiem na pewno: tylko tutaj mozna je pokonywac w tak zastraszajacym tempie.
Pierwsze wrazenia z Wietnamu: zupelnie inny niz Kambodza. Sajgon jest duzym, tetniacym zyciem miastem, pelnym chaosu i zachodnich turystow. W Kambodzy bylo ich sporo, ale tu jest ich zatrzesienie. Zamierzam zostac tu jakies 2 dni a potem ruszam dalej.
P.S. Zapomnialam napisac, ze mile widziane beda komentarze. Na prawde dodaje mi otuchy ze czytacie te moje wypociny. Nie musicie byc zalogowanymi uzytkownikami zeby dodac komentarz :)