W zwiazku z tym, ze wczoraj niezle mnie wytrzeslo na rowerze, dzisiaj postanowilam sie wybrac tuk tukiem do bardziej oddalonych swiatyn niz dnia poprzedniego. Szybko okazalo sie ze byl to optymalny wybor na ten dzien poniewaz w porownaniu do wczoraj bylo duzo bardziej goraco w ciagu dnia. Nie bylo chmur a i wiatr byl znikomy. Ciezko bylo przemieszczac sie w sloncu te kawaleczki z tuk tuka do swiatyni a co dopiero mowic o kolejnej calodniowej wyprawie rowerowej.
Plan zwiedzania byl prosty: najpierw Banteai Srey - swiatynia zbudowana z czerwonego piaskowca, z szczegolowo wykonanymi ornamentami, majstersztyk w swojej klasie;
potem Grupa Rolous, starsze swiatynie, nie do konca w dobrym stanie, niewiarygodnie goraco sie ogladalo.
Z ciekawostek: pewien starszy Malezyjczyk poprosil mnie czy moze sobie zrobic ze mna zdjecie, prosbe motywowal tym iz jeszcze nie ma zdjecia z Polka ;)
Z obserwowania lokalnej ludnosci: probowalam dzisiaj czegos co chyba jest cukrem palmowym/z palmy, tyle przynajmniej zrozumialam z opowiesci kierowcy tuk tuka. Gotuja wywar z tego nad takimi ziemnymi paleniskami, a jak sie karmelizuje to wlewaja do prowizorycznych foremek zrobionych z lisci. Bardzo to slodkie ale smaczne, podobno swietnie slodzi herbate.
Jutro ostatni dzien zwiedzania. Bede prosic o chmury i wiatr bo jutro znowu rower.