Nareszcie sie udalo. Caly dzien zwiedzania swiatyn. Nie pytajcie jak bardzo boli mnie tylek od jezdzenia na rowerze po wertepach i nie tylko. Mocno. Ale bylo warto bo jadac na rowerze czujesz sie bardziej czescia otaczajacego cie miejsc. Mozesz obserwowac drzewa, krzaki, latajace motyle, wazki, polykac male robaczki i wdychac tony kurzu i spalin. Ale tylko wtedy czujesz ze przemierzyles to naprawde. Porownywalen uczucie do przejscia trasy pieszo ale na to nie ma tutaj czasu.
Caly kompleks zrobil na mnie ogromne wrazenie. Maja bardzo dobrze zorganizowana odprawe biletowa, wyrobienie 3 dniowego biletu ze zdjeciem zajmoje moment (koszt 40$). Pod warunkiem oczywiscie jezeli sie wjezdza ta droga, na ktorej sa kasy, bo ja na przyklad pojechalam dzisiaj inna i musialam sie w pewnym momencie wrocic (jak juz prawie bylam przy Angkor Wat) jakies 4 km do kas.
Angkor Wat to perelka i duma Kambodzy. Na zdjeciach w przewodnikach lub gdziekolwiek indziej wydlada lepiej. Czesc swiatyni jest w remoncie wiec robiac zdjecia lapie sie w kadrze rowniez zielone rusztowanie. Ruch turystyczny znosny, bylam tam miedzy 10 a 11. Nie wiem jak jest pozniej. Podobno najwieksze tlumy przyjezdzaja na zachod slonca.
Dzisiejszy dzien przeznaczylam na przebycie duzego kola wycieczkowego, (grand circuit), odwiedzajac po drodze co wazniejsze swiatynie (niektorych malych nie udalo mi sie znalesc). Zaskoczylo mnie to ze im wiecej czasu miajalo tym mniej turystow spotykalam po drodze a w niektorych miejscach bylam prawie calkiem sama. No ale obiekty ktore odwiedzalam nie naleza do tych topowych, takich jak np. Tomb Rider Temple ;) Czyli swiatynia Ta Phrom, w ktorej krecili wspomniany film, ktora bywa nazywana w ten sposob przez zachodnich turystow.
Zdjecia wrzuce jak bede miala chwile. Mozna duzo pisac o tym miejscu, ale tak naprawde trzeba je zobaczyc. Bez wzgledu na to czy robie sie coraz bardziej komercyjne czy nie.
P.S. Pierwszy raz popalilo mnie slonce w niektorych miejscach, co jest troche zaskakujace jesli uzywa sie filtra 40.