Geoblog.pl    alaska    Podróże    Asia 2010    Dzien 3 ?
Zwiń mapę
2010
12
lut

Dzien 3 ?

 
Kambodża
Kambodża, Phnom Penh
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 12255 km
 
Dzisiaj mialam zamiar wstac rownie wczesnie jak wczoraj ale niestety nie udalo mi sie. I to bynajmniej z lenistwa. Nie moglam zasnac w nocy. Jakos tak wczoraj zbiegla sie w czasie 2 tabletka Lariamu (niektorzy wiedza ze panikowalam przed wyjazdem czy przypadkiem nie dostane jakiejs psychozy po tym drugu) oraz okres, czyli bol brzucha gratis. Ale i tak nie bylo zle, przbudzilam sie po 9 (czyli spalam jakies 7 h), doprowadzilam do porzadku i wyruszylam w poszukiwaniu sniadania. Poszlo lepiej niz wczoraj bo bylo smaczniejsze i tansze.
Po sniadaniu wynajelam swojego osobistego tuk tuka wraz z driverem, ktory zwiozl mnie na polozone, jak podaja przewodniki, 15 km od miasta Pola Smierci (miejsce gdzie wywozono, mordowano i masowo grzebano ludzi za czaso w Pol Pota).
Nastepnie Tuol Sleng, muzeum wiezienia (?), miesjca tortut i przesluchiwan, ktore znajduje sie juz w miescie. Sa to dwa najwazniejsze miejsca upamietniajace ludobojstwa Czerwonych Khmerow. Zwiedzanie zajelo mi czas do 14:30. Potem czas na odpoczynek.
Przed 16 ruszylam znowu w miasto majac nadzieje, zwiedzic Palac Krolewski i Muzeum Narodowe, ale niestety bylo juz na to za malo czasu. Poznalam dwie urocze Filipinki, ktorym bardzo spodobaly sie moje okulary przeciwsloneczne. Zostalam nawet zaproszona na spotkanie wieczorem, ale jako nieufny czlowiek z polnocy Europy, odmowilam. Orientujac sie na wyczucie trafilam do swiatyni na wzgorzu, Wat Phnom. Namierzylam 3 malpy po drodze i jednego kota. Wreszcie udalo mi sie jakiegos sfotografowac, bo w srode mialam jednego na celowniku (mialo to byc pierwsze zdjecie) ale zwial. Takim spacerem po miescie mozna sie niezle zmeczyc, tymbardziej ze wszedzie pelno kurzu i goraco, wiec musialam spobie odpoczac chwile na lawce, gdzie wdalam sie w konwersacje z tutejszym mieszkancem, ktory zdaje sie ze chcial pocwiczyc konwersacje po angielsku, choc na poczatku pomyslalam ze chce mi zaoferowac uslugi seksualne (hehe moze to nie ten kraj ;) ).
No i wpadlam na najgenialniejszy pomysl tego dnia, czyli szybka przebiezka nad jezioro, ktore przeciez jest niedaleko. Nie prawda, jak sie ma mini mape wydaje sie ze wszystko jest blisko, a tak nie jest. Ale doszlam o wlasnych silach nad to jezioro albo prawie doszlam bo linia brzegowa byla zabudowana tak, ze miedzy chatami widac bylo czasem troche wody. Najadlam sie troche strachu bo weszlam tam od strony przypominajacej wies, zero zachodnich turystow, zero tuk tukow, a zaczelo sie sciemniac. I do tego jakis pies zaczal na mnie szczekac, w pierwszej chwili zwatpilam i stanelam, ale pomyslalam ze jak nie pojde dalej i zawroce to wtedy dopiero sie na mnie rzuci (nie byl duzy, ale moglby byc bolesny). Probowal jeszcze poszczekiwac za mna ale szybko mu sie znudzilo. W miare szybko jednak dotarlam do glownej ulicy, po ktorej byl juz taki ruch uliczny jak wszedzie. Wybralam sie w tamte okolice w celu namierzenia jakiegos fajnego hostelu z widokiem na jezioro, ale to co zobaczylam szybko sklonilo mnie do porzucenia tego planu. Nie to ze bylo strasznie, po prostu glosno, nie przyjemnie i hosteli z angielsko mowiaca obsluga brak, a dalej juz nie mialam sily isc.
A propos angielsko mowiacej spolecznosci Kambodzy... Wracalam stamtad na motorze z przesympatycznym Panem ktory za one dollar zgodzil sie mnie zawiesc do hostelu. Jednak w drodze okazalo sie ze on zna droge tylko do Royal Hotel, ktory znajduje sie jeszcze dalego od mojego bo jak sie pewnie domyslacie to nie ten sam przedzial cenowy. Zatrzymalismy sie, a on sprobowal sie wspomoc jakims okolicznym kolega niby lepiej mowiacym po angielsku. Po wyciaganiu przewodnika, pokazywaniu mapy, swiecieniu latarka i tlumaczeniu ze to caly czas prosto, raz w prawo i raz w lewo, i dalej braku pojawiajacego sie zrozumienia na twarach obu Panow, postatnowilam zaplacic i pojsc dalej.
Bylam juz tak zmeczona i spocona ze bylo mi wszystko jedno, wazne ze bylam spowrotem w miescie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
alaska
Joanna B.
zwiedziła 4% świata (8 państw)
Zasoby: 41 wpisów41 15 komentarzy15 13 zdjęć13 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
02.02.2010 - 01.05.2010