Good Evening, Cambodia !

Przesiadka w Bangkoku bez problemu. Bagaz dolecial razem ze mna. Wiza w paszporcie ok, wiec nie ma czym sie martwic. Tylko goraco, ale tego akurat mozna bylo sie spodziewac. Szybko odprawilam bagaz w dalsza podroz do stolicy Kambodzy, wymienilam troche Euro na Bhaty i poszlam szukac czegos do picia, bo jesc sie w te goraco nie chce. Tym razem czekanie na boarding juz sie tak nie dluzylo.
Na lotnisku w Phnom Penh byly do zalatwienia dwie sprawy. Po pierwsze wiza, ktorej w brew temu co mowia stare przewodniki w Warszawie nie mozna dostac, poniewaz zlikwidowano ambasade Kambodzy tamze. Tej internetowej jakos nie chcialo mi sie kupowac. Za to wiza na lotnisku to 5 min czekania (maja specjalny rzad urzednikow zeby caly proces przebiegal sprawnie) i 20 USD mniej. Druga sprawa to kwestia transportu do hostelu. Gdzie go znajde ? Za ile ? Czy zawiaza mnie tam gdzie chce ?
W zwiazku z tym ze mam dosc spory plecak jakos nie usmiechalo mi sie paradowac z nim za dlugo zwlaszcza ze bylam zmeczona i przegrzana.
Zdecydowalam sie na taksowke. I byl to dobry wybor. Po pierwsze klima w srodku. Po drugie zawiozla mnie pod same drzwi hostelu, po trzecie kosztowala 9 USD (1 USD Pan dostal napiwku), czyli np. tanio jak na warunki Warszawskie, a do hostelu jakos super blisko nie bylo.
Pokoj okazal sie calkiem ok. Warunki sanitarne znosne. Cieplej wody brak, ale to najlepsze co moze byc taki zimny prysznic.
Wykapana, przebrana, postanowilam podzielic sie pierwszymi wrazeniami z podrozy.
Moze uda mi sie nawet jeszcze dzisiaj zdobyc cos do jedzenia ;)

Komentarze (0)