Lot do Bangkoku minal bardzo szybko. Najpierw na czekaniu na to zeby w koncu zrobilo sie cieplej. Potem na czekaniu na kolacje. Przed kolacja pozwolilam sobie na aperitif w postaci szampana. A co tam ! W koncu jest okazja ;) Najprzyjemniejsza czescia bylo jednak napychanie sie, bo przyznam ze troche zglodanialam wyczekujac tak na tym lotnisku w Paryzu. Czekanie na dogodna okazje zeby wyskoczyc do toalety, umyc zabki i przygotowac sie do spania. I w zasadzie tyle z mojej aktywnosci na pokladzie. Spac, spalam i nie spalam. Przez pierwsze pare godzin wydawalo mi sie ze nie moge zasnac i caly czas nie spie ale jakos szybko czas minal. W pewnym momencie zrobilo mi sie jakos cieplej i zorientowalam sie ze za oknem juz dzien, i od tamtego momentu juz mocno zasnelam bo nawet mi sie cos snilo co nie zdarza mi sie czesto w samolotach.
Obudzilam sie jak samolot schodzil do ladowania na Bangkok International Airport.