Tak, oszukuje. Moja wyprawa skonczyla sie juz dobre dwa tygodnie temu, ale mozna powiedziec, ze znowu jestem w podrozy. Takiej malej i w obrebie jednego kontynentu. Pojechalam odwiedzic kolezanke w Rydze.
Pisze poniewaz nie moglam sie powstrzymac. Przez ostatnie dwa miesiace zawsze zdawalam relacje z tego gdzie jestem i choc wiem, ze teraz nie jest to juz takie wazne, czuje wewnetrzny przymus (lub inaczej wielkie checi do zrobienia czegos, ktore nieslusznie definiuje sie w kategoriach przymusu i powinnosci). Sprawia mi to frajde, ze moge znowu cos napisac, a jak nauczylo mnie doswiadczenie ostatnich miesiecy, zawsze jest o czym, niewazne jak blisko jedziesz.
Do Rygi mialam wyruszyc w sobote rano o 6:15, pisze "mialam" bo autokar przyjechal okolo godziny 9 rano, i gdybym wiedziala to jeszcze zdazylabym sie wyspac. Przez prawie okragle 2 godziny zabawial mnie rozmowa pewien 18 latek jadacy do Saint Petersburga, ktory napatoczyl sie wlasnie jak sobie myslalam, ze w Polsce to tak inaczej niz w Azji bo nikt ze soba nie rozmawia czekajac na srodek transportu. Wlasny kraj tez potrafi czyms zaskoczyc. Jednak z pozytywami pojawiaja sie takze negatywy, po dluzszej chwili chlopiec zaczal byc po prostu meczacy, bo opowiadal mi z wielkim zapalem rozne historie i to momentami traktujac mnie jak kogos kompletnie zielonego. Wniosek: w tym wieku chlopcy czesto mysla ze pozjadali wszystkie rozumy. Na szczescie po tym jak juz wsiadlam do autobusu udalo mi sie uciec od konwersacji zapadajac w sen.
Na miejsce dotarlam ok. 20:30 czasu lokalnego (19:30 polskiego), a ze jestem juz zaprawiona w dlugodystansowych podrozach moj szanowny tylek zniosl to calkiem niezle. Z dworca odebrala mnie kolezanka wraz z bratem, zawiezli do domu i nakarmili. Forma podrozy pt. "odwiedziny" jest zupelnie inna, bo o nic nie musisz sie martwic, to gospodarz dla Ciebie wszystko organizuje. Planuje co Ci pokazac, gdzie zjesc, jak dojechac, kiedy wyruszyc itp. Jest twoim lokalnym przewodnikiem, mowiacym i w twoim jezyku (lub angielsku - nie zawsze trafia sie tak, ze czyjas babcia byla Polka) i w jezyku tubylcow. Moze opowiedziec Ci cos wiecej o ludziach, ich historii, mentalnosci i problemach, a do tego odda Ci jeszcze swoj pokoj i lozko. Tak, odwiedziny to fajna sprawa.
A jak to sie stalo, ze sie zdecydowalam pojechac wlasnie tam? Jeszcze jak bylam w Azji, zdecydowalam, ze nastepne moje podroze beda na wschod. Odczulam na wlasnej skorze jak malo wiem o swoich sasiadach badz innych bliskich panstwach. W koncu Lotwa lezy nad tym samym morzem Baltyckim co Polska, i oni maja tutaj foki a my nie :( Tak, podrozowanie otwiera na swiat i na ludzi, a na wschodzie mozna sie dowiedziec, ze laczy nas duzo wiecej niz moze nam sie wydawac.